Szukaj na tym blogu

sobota, 30 marca 2013

dlaczego musze udowadniac


"że nie jestem wielbladem"?

Znacie ten stary dowcip:"Na granicy polsko-radzieckiej zajaczek polski widzi zajączka radzieckiego.Radziecki zając zdyszany,przerażony,uszy po sobie,oczy wybaluszone,ogonek drzacy...
-zajaczek polski:-stary-co sie dzieje?
-kastrują wielbłąądy!
-no to co to cie obchodzi,przeciez nie jestes wielbladem...
na to zajaczek radziecki:-ale zanim cokolwiek zdołasz udowodnic..."


Dlaczego musze udowadniac,ze naprawde nie jestem w stanie czegos,bo jestem zbyt chora?
Udowadniac przyjaciolom?
Ktorzy twierdza,ze staraja sie mnie motywowac dla mojego dobra"bo przeciez moge sie wziac w garsc..."

Jestem w stanie nawet przyjac,ze nie wierza ze nie jestem w stanie.Ale jak sa przyjaciolmi(a chodzi o 3 osoby-no,wlascwie 2 z nich przyjmuja ze ja histeryzuje,lecz nie klamie swiadomie,jednej musze udowadniac-jestesmy umowieni na rozmowe o tym w poniedz),powinni wierzyc ze ja wierze ze nie jestem w stanie. A jesli ja jestem przekonana ze nie moge,to nie powinni mi kazac udowadniac ze jest inaczej.
Inaczej-sorry-gdzie zaufanie w przyjazni?
Cos tu nie tak!
"Jeżeli kochasz to czas zawsze znajdziesz/na spotkanie,list,spowiedź,na obmycie rany,na smutku w telefonie długie pół minuty..."Ks.Jan Twardowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz